czwartek, 14 sierpnia 2014

Dłuuugi weekend - o rany, Julek!

Przed nami dłuuugi weekend...proponujemy Wam chwile z dobrą książką...pełną humoru i śmiechu... 
Znacie zapewne historię o lokomotywie, dużej, ogromnej, która stała na stacji i pot z niej spływał? A o roztargnionym panu Hilarym, który szukał okularów? Tak, tak, to wiersze Juliana Tuwima.

A czy wiecie, że mały Julek miał bziki. Pierwszym bzikiem był bzik pirotechniczny. Na szczęście jego domowe (ukochane) laboratorium szybko przeniosło się z kuchennego stołka wprost do najbliższego śmietnika, bo inaczej mogłoby dojść do niejednej katastrofy budowlanej wywołanej wybuchem. Kolejnym bzikiem znanego (małego wówczas) poety była hodowla całej armii jaszczurek i zaskrońców. Po epoce gadów Julka zajął szał majsterkowicza. Po porzuceniu zabawy w konstruktora zajął się magią, a w tzw. międzyczasie zbierał stalówki, znaczki, obrączki do cygar, widelce i steki innych okazów.  Małego Julka a potem dorosłego pana Juliana fascynowało przede wszystkim to, co cudaczne, niezwykle i (koniecznie!) nikomu niepotrzebne. Jeden z bzików Juliana przetrwał. I to nie tylko w wspomnieniach rodzinnych. 
Tym bzikiem była (a dla nas na szczęście jest!) poezja. I choć pan Tuwim wierszy dla dzieci napisał nie więcej niż było wagonów za słynna lokomotywą, to one wszystkie zapadły nam i wciąż zapadają nowemu pokoleniu w pamięć i serca. O tym wszystkim i innych ciekawostek z życia młodego Julka Tuwima dowiecie się z książki Agnieszki Frączek "RANY JULEK! O tym, jak Julian Tuwim został poetą".

 Polecamy! 


 

(kap)

Brak komentarzy: